»HISTORIA
»PATRIOTYZM, POEZJA

POEZJA W SŁUŻBIE HARCERSTWA K.K BACZYŃSKI

(Byłeś jak wielkie, stare drzewo)
 Baczyński Krzysztof Kamil

 Byłeś jak wielkie, stare drzewo,
narodzie mój jak dąb zuchwały,
wezbrany ogniem soków źrałych
jak drzewo wiary, mocy, gniewu.


I jęli ciebie cieśle orać
i ryć cię rylcem u korzeni,
żeby twój głos, twój kształt odmienić,
żeby cię zmienić w sen upiora.


Jęli ci liście drzeć i ścinać,
byś nagi stał i głowę zginał.


Jęli ci oczy z ognia łupić,
byś ich nie zmienił wzrokiem w trupy.


Jęli ci ciało w popiół kruszyć,
by wydrzeć Boga z żywej duszy.


I otoś stanął sam, odarty,
jak martwa chmura za kratami,
na pół cierpiący, a pół martwy,
poryty ogniem, batem, łzami.


W wielości swojej - rozegnany,
w miłości swojej - jak pień twardy,
haki pazurów wbiłeś w rany
swej ziemi. I śnisz sen pogardy.


Lecz kręci się niebiosów zegar
i czas o tarczę mieczem bije,
i wstrząśniesz się z poblaskiem nieba,
posłuchasz serca: serce żyje.


I zmartwychwstaniesz jak Bóg z grobu
z huraganowym tchem u skroni,
ramiona ziemi się przed tobą
otworzą. Ludu mój, Do broni!

 

(Za krawędzią wszystkich dni...) 
Baczyński Krzysztof Kamil

  Za krawędzią wszystkich dni, miesięcy
odpadłeś zamknięty w biały krąg.
Brodzisz przez świat spłowiały, brzęczysz
u szyb nabrzmiały jak bąk.
Pory roku są wszystkie naraz,
spływające przez smutek szyb,
widać wiadukt, drzewo, garaż
jak uschnięte liście lip.
Znów nie wrócę, tak brnę coraz dalej,
w gorączkowy koronkowy motyw,
kiedy słychać jadące beze mnie śpiewne,
smukłe widma lokomotyw.
szpital, III.1941 r.

(Zamierzchły smutek, łowiąc echa...)
 Baczyński Krzysztof Kamil


  Zamierzchły smutek, łowiąc echa marzeń,
zapuszcza w niebo swój niewód,
gdy zmierzch jesienny kładzie nam na twarze
wilgotne liście powiewu.
Skończone łowy. Zachód uniósł w morze
krew pokonanych jeleni.
W leśnych ostępach ściele znów bezdroźe
mgła, szarooka Artemis.
Błysnęły gwiazdy - rozpłakane światła
umarłych bogów i plemion.
Jak Antygona nad zwłokami brata
noc się pochyla nad ziemią.
16 kwiecień 1942

 

13 
Baczyński Krzysztof Kamil

  Stopiona w złoto cekinami słońca 
miłość się świeci na falach daleko, 
górami lasy czarne głębią płyną 
i wspomnieniami barwy w oczy pieką. 
Niebo jest bliskie szklanymi piersiami, 
morze jest nami, góry morzem płyną, 
zielone włosy sczesują nad nami, 
w słońcu wybrzeża krzyczą nad głębiną. 
Ziemia wylękła się tłuc:ze po niebie, 
bije tętnami w upale zmęczona 
i pieśń słoneczna chce wrócić do Ciebie 
(płacze przykuta na górskich koronach). 
morze rozgrzane się pali, 
miłość się pali na falach daleko 
i mocno ręką do serca przyciskam 
obrazy słońca zamknięte powieką.

 

24 XII 
Baczyński Krzysztof Kamil

  Znowu daleko, smutnie...
śnieg przez szyby pełza
i noc przycichłym wichrem szarpie gwiazdy w więzach,
i znów daleko, smutnie...
i znowu nie wrócisz z dalekich pól zapachem -
szorstką wonią mrozu,
oczu mi nie zasłonisz ciepłym, słodkim łachem -
- niebem przycichłym łzami i powrotem...
Nie przyjdziesz szeleszcząca ciszą w mgłach drogami
(wieczór spłynie kolędą daleką, daleką)
i będziemy we dwoje tylko, smutni, sami,
ja i mrok beznadziei...
i ty gdzieś nad nami...

 

 

Ach, jak ogłusza to wszystko...
 Baczyński Krzysztof Kamil


  Ach, jak ogłusza to wszystko; to drzewo, 
które przygważdża nieboskłon do ziemi, 
pachnącej wiosną, której jeszcze nie ma, 
choć się przyczaja pąkami lepkiemi, 
szepcząc liściami, których jeszcze nie ma, 
ta wielka rzeka nabrzmiała przeczuciem, 
które roztapia powłokę lodową, 
nim w krę skruszona w słońcu się ocuci 
i ciemną wodą stanie się na nowo, 
ten cień surowy, co przed nami biegnie, 
gdy ogłuszeni przemijamy obok, 
milcząc wierszami, których jeszcze nie ma, 
zanim gwiazdami w poprzek drogi legnie 
zmierzch, w którym wszystko zagłuszymy sobą. 
4 marzec 1942 

 

Ach, zadumani... 
Baczyński Krzysztof Kamil

  Ach, zadumani, zaliumani wiecznie 
w kroki zegarów, w wierszy krągły lament, 
w łzy - dzwonki nocy, w smutki obosieczne. 
Ja wiem: te łzy - pół-woda, pół-atrament. 
Poli nicba białą koroną, pod racami blasku 
drżycie jak kret na słońcu, który zgłębił drogę. 
Ja mam gest. Ja was wszystkich kupić mogę 
za jedno żywe ziarnko piasku. 
dn 4 listopada 41r 

 

 

 

Ars Poetica
 Baczyński Krzysztof Kamil

  Wiersz jest we mnie zły, obcy, zły i nienawistny,
i pali moje noce gorejącym ogniem,
idzie przeze mnie tłumny, rozkrzyczany sobą
jak pochód ulicami niosący pochodnie.


Wiersz jest zły, nienawistny, chce rozerwać formę
(Jak to ciężko zakuwać wolnego w kajdany),
chociaż wydrę go z głębi palącego wnętrze,
nigdy całkiem nie będę jego władczym panem.


Z krzykiem szarpie się, męczy, aż strzeli wołaniem,
potem stanie się obcy, przyjaciel niedoszły,
stanie w progu zamarzłym, płonący, stworzony,
i pójdzie w mróz wieczorów tam, gdzie inne poszły.

 

 

Astronomia
 Baczyński Krzysztof Kamil

  Stojąc pod niebem bez góry i dołu 
tętnię dojrzały do wielkości gwiazd. 
Własnych zaklęć ogromne koło 
krążę po niebie płynącym w czas. 
W sklepieniu cichym jak śmierć słowików 
nagle porywa mosiężny cyklon 
i tylko ludzie zostają - podobni 
rozdartym nad śmiercią cyrklom. 
A tu dzwonią światy obojętne, 
maczek gwiazd zamieniony w kosmos, 
rosną groźnie światy obojętne, 
przybliżone planety rosną. 
Oto droga bez góry i dołu. 
Kto widział nieba zamknięty strop? 
Oto przestrzeń trójkątów i punktów, 
linie dłoni przedłużone w głąb. 
Wtedy w sen pierwotniejszy od planet 
płyną masy coraz dalszych kół. 
O, rozrąbać cień meteorów ciosem 
snu jak toporem: na pół! 

 

Bajka
 Baczyński Krzysztof Kamil

  Ludzie prości i zbrojni, więc smutni, 
wchodzili na okręty omszałe; 
niebo grało podobne do lutni 
srebrnej chyba i kwiatem pachniało. 
Od uliczek rzeźbionych w cieniu 
szła procesja czy biały świt 
i świergotał jak ptak na ramieniu 
żywot mądry rosnących lip. 
Potem morza dzieliły się, tarły 
szorstką skórą bokiem o bok; 
coś wschodziło, a potem marło, 
nie odgadnąć: przez dzień czy rok. 
Gwiazdy były nisko jak gołębie. 
Ludzie smutni nachylali twarz 
i szukali gwiazd prawdziwych w głębi 
z tym uśmiechem, który chyba znasz. 
Potem lądy się otwarły jak bramy, 
góry mrucząc prowadziły pod obłok, 
więc rzucali w fale nieba kamień, 
żeby zmierzyć głębie nieba pod sobą. 
I na wiatrów rozłożystych wydmach 
sieli drzewek młodziutkich las, 
i marzyli złotych dębów widma 
z tym uśmiechem, który chyba znasz. 
Aż wyrosły krzepkie i jasne, 
jakby wody przezroczysty płaszcz, 
więc patrzyli jak na serca własne 
z tym uśmiechem który chyba znasz. 
No, i stolarz schylał z wolna głowę 
i wyciosał przez czas niedługi 
dla nich wonne trumny dębowe, 
a dla synów ich dębowe maczugi. 
Więc odeszli. Śpiewał obcy czas. 
Więc odeszli przez powietrza białe strugi 
z tym uśmiechem który dobrze znasz. 
23 VI 44 r. 
Śpiew z pożogi, 1947 


29 Świdnicka Gromada Zuchowa "Leśni Tropiciele"

29 Świdnicka Drużyna Harcerska "Dęby" 
im. Andrzeja Małkowskiego

29 Świdnicka Drużyna Starszoharcerska "Dęby"
im. Andrzeja Małkowskiego

29 Świdnicka Drużyna Wędrownicza "Dęby"
im. Andrzeja Małkowskiego

Krąg Instruktorski "Dęby"

Związek Harcerstwa Polskiego
Chorągiew Dolnośląska
Hufiec im. Szarych Szeregów w Świdnicy
ul. Lelewela 18, 58-100 Świdnica 
tel./fax: +48 748520179
e-mail: swidnica@zhp.pl
www.swidnica.zhp.pl


Informacja: Użytkowanie Witryny oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookie. Szczegółowe informacje w polityce prywatności.